Pułapki w pracy nad sobą

Żyjemy w czasach, kiedy pęd do bycia doskonałym w wielu dziedzinach życia zahaczył o sprawy duchowe. W tej materii, a raczej duchu, również chcemy odnosić sukcesy, choć słowo to tutaj nie wydaje się być adekwatnym.

Sama jestem fanką wszelkich metod samorozwoju, poznawania siebie, niemniej z doświadczenia wiem, że trzeba uważać, by nie wpaść w przymus wiecznego przerabiania i wielu innych pułapek, które oddalają od bycia w sobie, o czym poniżej.

Na ścieżkę duchową, samorozwoju najczęściej wchodzą osoby po jakimś istotnym przeżyciu

kryzysie, upadku, zmęczeni cyklicznymi powtórkami dramatów emocjonalnych, powracającymi  trudnościami, czy ludzie zwyczajnie znudzeni swoim życiem, wtedy poczucie pustki prowokuje pytania o sens życia i osobistej w nim roli.

W odpowiedzi na pytania pomagają nam coachowie, psycholodzy, trenerzy rozwoju osobistego, a udział w kursach, warsztatach i terapiach pozwala uzyskać wgląd w siebie i przyczynę problemu. Doskonale. Trzeba jednak pamiętać, o pewnych przeszkodach.

Perfekcjonizm, cecha skądinąd mecząca dla jej posiadacza. To wysokie cele i wymagania wobec siebie i innych, nawiasem mówiąc nie do spełnienia, bo jej posiadacz zawsze jest niezadowolony. I tak adept rozwoju duchowego ma wieczny duchowy niedosyt bycia doskonałym. Kolejne działania miast przybliżać do osiągnięcia celu, cel ten paradoksalnie oddalają.

Nastawienie zadaniowe  – kiedy to droga do oświecenia, to kolejny cel, zadanie do wykonania i odhaczenia. Istnieje tu większe przywiązanie do działania, formy i technik oraz większa na nich koncentracja, niż na prowadzenia intuicji. Nie wspominając o cieszeniu się życiem, brakuje refleksji i głębi. Bo nie o to tutaj chodzi, o liczbę gwiazdek na pagonach, to raczej kolejna gra ego w osiągi.

Uzależnienie – bardzo częste. W miarę przenikania przez kolejne warstwy ego i szukając swojego “środka” świat ducha wydaje się bardzo atrakcyjny, medytacje, wglądy, odczyty, działają tak magnetycznie, że niektórzy zapominają o płaceniu rachunków. To łączy się z kolejną pułapką – ucieczką od realnego świata i grozi wypadnięciem z obiegu.

Ciągłe przerabianie to jeszcze jeden objaw uzależnienia. Zaliczanie wszystkich kursów rozwoju osobistego, terapii z różnych bajek, staje się swoistym sposobem na życie, bo ciągle jest coś do przerobienia, niemniej ten brak konsekwencji w wyborze ścieżki rozwoju czy terapii może sporo namieszać w głowie i radzę uważać. Ktoś to nazwał kiedyś słusznie “zakupami duchowymi”.

Cofnięcie, obsuw  na ścieżce – zdarza się często, pracujemy nad sobą już jakiś czas i są efekty, aż tu nagle pojawia się pokusa. Ulegamy jej, wchodzimy w stare schematy, nawyki i dramat gotowy, uprzedzam, że to normalne, wygląda to tak, jak byśmy byli testowani przez życie. Trzeba się wykazać dużą wyrozumiałością i łagodnością dla siebie, by nie generować poczucia winy.

Kolejna rzecz: nad pewnymi tematami trzeba się trochę bardziej pochylić i poświęcić więcej czasu oraz jeśli już to zrobić, to gruntownie. Skakanie z kwiatka na kwiatek i powierzchowne podejście może przynieść więcej szkody niż pożytku oraz prowadzić do mechanicznych powtórek zachowań, których chcielibyśmy się pozbyć.

Nie muszę też wspominać o rozsądnym wyborze coacha i ścieżki.

We wszystkich tych kwestiach widać wyraźnie jedną tendencję,

mianowicie do szukania siły na zewnątrz, a to tak, jak byśmy upatrywali źródła mocy w tych narzędziach. Jeśli otwierają nas one na nas samych, to ok. Po czym poznać niewłaściwą terapię, ścieżkę? Po tym, że nie przynosi ukojenia, osadzenia w sobie i możliwości czerpania ze swoich zasobów, a wciąż pozostawia niedosyt.

Prawdziwym sensem rozwoju osobistego i wszelkich technik jest znalezienie klucza do siebie, bo we wszystkie atuty, mądrości jesteśmy już wyposażeni. Wszystkie te narzędzie mają wydobyć na powierzchnię to co ukryte, uruchamiając zapomniane pokłady wiedzy, potencjał. Mają uczyć jak czytać siebie i czerpać z własnego przewodnictwa, uczyć zaufania do siebie, zdrowych odruchów, akceptacji tego co się dzieje, cierpliwości. A przede wszystkim spokoju i zaufania do czegoś większego od siebie.

Rozwój osobisty, duchowość to balans równowaga ducha i materii. To prostota, cieszenie się najdrobniejszymi rzeczami, radość, także uważność, łagodność dla siebie, bycie tu i teraz, i… zdrowy dystans. Nie musimy non stop się terapeutyzować  i leczyć, wystarczy skutecznie dotrzeć do swojego samosterownego mądrego systemu, który Wie!